W tym miesiącu artykuł będzie ciekawy głównie dla Pań. Tematyka z połączenia fizjoterapii, kosmetyki i dbania o urodę. Coś na co większość Pań zwraca uwagę gdy zaczynają się pojawiać pierwsze zmarszczki i kontur twarzy nie ten sam już. Czy możecie na taką pomoc liczyć u mnie?
Do napisania tego artykułu zachęciły mnie niektóre pacjentki które uczęszczały na fizjoterapię. Od kilku z nich ostatnimi miesiącami (przy okazji kinesiotapingu miejsc bolących - plecy, łokieć, kolano )usłyszałam zapytanie pół żartem, pół serio "...czy nie okleiłabym im też twarzy bo lwia zmarszczka się robi itp"...
Pomyślałam, że w tym miejscu wyjaśnię moje zdanie na temat naklejania taśm na twarz. Jeśli jesteście ciekawe, czytajcie dalej.
Skąd pomysł? Od jakiegoś czasu na instagramie i w mediach stało się popularne oklejanie twarzy kolorowymi taśmami tzw. Kinesiotaping estetyczny jako uzupełnienie face modelingu lub oddzielne działanie na wygląd twarzy. Nie będę się w opis tego tu zagłebiać bo możecie o tym przeczytać na blogach skupiających się na tym temacie. Jak zwykle są zwolennicy i nie do końca popierający to😉
Jeśli chodzi o MOJE podejście do tejpingu twarzy:
- kinesiotaping oczywiście stosuję również na twarz (możecie zobaczyć na blogu jak sama potrzebowałam pomocy tejpów po zabiegu stomatologicznym) ale w przypadkach gdy jest potrzeba medyczna. Kiedy można uniknąć tabletek przeciwbólowych dzięki użyciu plastrów. Kiedy sama praca manualna jest niedostateczna albo tejpy pozwalają zmniejszyć napięcie, które powoduje ból - to nie waham się zastosować.
-Tejpy na skórze trzymają się za pomocą kleju. Przetestowałam już w swojej 10 letniej praktyce kilkadziesiąt różnych plastrów. Uwierzcie mi, że nawet te najdroższe uczulały na plecach, stopach...a co dopiero na twarzy by było. Oczywiście nie każdego tejp uczuli ale obecnie coraz więcej osób ma takie problemy. U zwolennikow tej metody znajdziecie specjalne tejpy z lżejszym klejem ale jak dla mnie jaki by nie był - to jest to klej. Jeśli już próbujecie same się oklejać to zrobcie próbę uczuleniową. Zrywanie tejpów nie zależy do przyjemnych. Uczę pacjentów jak robić to bezboleśnie ale po co podrażniać twarz plastrami?
- Warto napisać, że jeśli same próbujecie w domu....to umiejętność naklejenia plastra, to tylko z pozoru łatwa sprawa. Młodzi fizjoterapeuci uczą się tego i doskonalą tygodniami/miesiącami. Źle naklejony może bardziej zaszkodzić niż pomóc. W przypadku naklejania jako poprawa urody gdzie nie ma problemu bólowego nie jest to ,aż tak znaczące. Po pierwsze krócej tejpy trzymacie na skórze. Po drugie jak już za mocno ściągniecie lub rozciągniecie to od razu poczucjecie i zmienicie, bo nie jest to przyjemne. Wyczucie i praktyka to podstawa!
- Rezultaty tejpingu. Potwierdzam, że stosując tejping możecie uzyskać lepsze napięcie skóry twarzy, lepszy przepływ limfy, może zmniejszyć obrzęki ale uważam, że jeśli masz już wydać pieniądze to lepiej na dobrą terapię manualną tkanek miękkich TWARZY. Tak samo jak w przypadku problemów z kręgosłupem czy z mięśniami najlepsza pomocą jak dotąd jest praca manualna ( potwierdza to około 90% moich pacjentów) i tak samo jest w przypadku mięśni twarzy - i to i to mięsnie i powięź i skóra. Tylko na twarzy bardzo delikatna.
Kinesiotaping jako metoda jest bardzo pomocny w fizjoterapii ale bardzo rzadko stosuję go jako osobną metodę leczenia. Najczęściej stosuję go po masażu, terapii manualnej, ćwiczeniach - jako utrzymanie efektów terapii w gabinecie. Jednak nie u wszystkich. Nie chcę rozleniwiać mięśni pacjentom i uzależniać ich od pomocy taśm - mięśnie po to są by same działały a po terapii same wracały do właściwego napięcia i ukrwienia. Są oczywiście sytuacje w których możlwie w danej chwili jest tylko zastosowanie tejpingu ale to jest temat na oddzielny artykuł.
Podkreślam, żeby nie było. Nie krytykuje nowego sposobu poprawiania urody ale jak wszystko może mieć swoje minusy o których wspomniałam powyżej. Od jakiegoś czasu jest o tym głośno ale jak na wszystko bum kiedyś minie... W fizjoterapii ponad 10 lat temu też był bum na tejpy...wszyscy fizjo oklajali każdego kto stanął na ich drodze 😂. Tak samo myślę jest w tejpingu estetycznym. Jest to coś "nowego" co chcemy wypróbować. Dla jednych ten rodzaj modelingu twarzy okaże się pomocny i będą go stosować a inni wrócą do klasycznych metod dbania o urodę.
Każda z Was może sprawdzić sama czy w tejpingu estetycznym twarzy znajdzie więcej plusów czy minusów i zdecydować. Jeśli kolorowe oklejanie dodatkowo poprawi wam humor ( twarze oklejona wyglądają ciekawie) i nie zaszkodzą, to czemu od czasu do czasu nie pobawić się tym😊 Mamy z córkami słyszłam, że dobrze przy tym się bawią.
Jednak w gabinecie moim tego nie znajdziecie jako usługi bo jako fizjoterapeutka jestem potrzebna pacjentom. No chyba, że kiedyś będę mieć za mało pracy z problemami medycznymi i nadal będzie to na czasie to "nigdy nie mówię -nigdy"😉
Moje zdanie już znacie. Gotowa na krytykę czekam na wasze komantarze i doświadczenia z kinesiotapingiem estetycznym. Dyskusja na instagramie #fizjostrefagdansk mile widziana😊
Fizjoterapia w bólach głowy pochodzenia szyjnego.
Do tej pory opisano ponad 280 typów bólu głowy. Tym samym jest mnóstwo przyczyn, które wywołują takowe bóle. Wśród bólów głowy trzeba wspomnieć o tzw. bólach pierwotnych i wtórnych.
W artykule znajdziecie informację:
Kliknij w tytuł i w pełnej treści artykułu znajdź odpwiedzi na te i inne pytania. Miło mi będzie jeśli zostawisz komentarz po przeczytaniu.
Hipermobilność
Jeśli coś ma zapożyczony przedrostek „hiper..” to znaczy, że jest nadmierne, nad wyraz i za bardzo.
W przypadku hipermobilności mówimy o nadmiernie elastycznym (rozciągliwym) układzie więzadłowym w stosunku do tego jak „powinno być”. Musimy pamiętać o tym, że stawy mają swoją określoną ruchomość - tzw uznaną za prawidłową. Na temat hipermobilności można by wiele pisać. Na jej temat pojawia się co raz to więcej artykułów i bardzo się z tego cieszę. Sama do pewnego czasu niewiele wiedziałam na jej temat. Do tej pory mało kto wiedział co to jest i czy sam ma z tym problem. Nie chcę powielać treści więc napiszę o tym co wg mnie najważniejsze w możliwie najkrótszej wersji odpowiadając na pytania jakie padają z ust pacjentów. Być może czytając ten artykuł znajdziesz pasujące do Ciebie lub twojego dziecka symptomy. Niektórzy myślą, że źle jest jak ma się sztywny kręgosłup a tak naprawdę o wiele bardziej groźna jest dla nas wiotkość.
Po pierwsze pacjenta hipermobilnego można poznać po tzw. przeprostach w stawach łokciowych i kolanowych. Większość pacjentów hipermobilnych (co najczęściej zauważam u dzieci ) ma problem ze stopami – płaska, płasko-koślawa stopa z obniżeniem łuków stopy. Dorośli skarżą się na nawracające bóle mięśniowo-stawowe, bardzo często boli odcinek lędźwiowy kręgosłupa i okolica między łopatkami. Nadmobilność prowadzi do strzelania w kręgosłupie bo bez tego pacjenci czują się nieswojo. Pacjenci hipermobilni często potrzebują być w ruchu, stojąc potrzebują się ciągle podpierać o ścianę czy przynajmniej czegoś się trzymać. U osób dorosłych dodatkowo dochodzi tzw. zespół przewlekłego zmęczenia. Podczas aktywności ruchowej dochodzi do częstych zwichnięć i siniaków, które dość długo się utrzymują. Skóra jest bardzo wiotka, wręcz można ją podnieść chwytem szczypcowym.
Dziecku hipermobilnemu łatwo przychodzi gdy trzeba przyjąć dziwne, powykręcane pozycje typu założenie nogi za głowę, dotknięcie nogami do głowy tzw. pozycja "syrenki", stojąc - oparcie całych rąk a nawet przedramion o podłogę, dotknięcie kciukiem lub pozostałymi palcami ręki do przedramienia itp. Dzieci hipermobilne są zauważane jako bardzo gibkie, które wg nauczycieli mają duże predyspozycje do baletu, gimnastyki artystycznej i podziwiane są w różnych programach typu „Mam talent” zwijając się w kulkę. Przyjmowanie dziwnych pozycji przychodzi im z łatwością. Wiele osób podziwia te młode osoby, rodzice wróżą im karierę tylko nikt się nie zastanawia do czego prowadzą „te zdolności”. Sama pamiętam jak na lekcjach wychowania fizycznego chwalone były szczególnie dziewczynki, które potrafiły robić różne „wygibasy”. Według nauczyciela w-fu były wzorem wyćwiczenia. Teraz już wiemy jak bardzo były w błędzie te osoby. U dzieci hipermobilnych które nie zmieniają swoich nawyków po jakimś czasie może pojawić się skolioza która o wiele szybciej będzie progresować niż u dzieci z prawidłowym napięciem więzadłowym.
Do 10 roku życia możemy mówić o fizjologicznej mobilności, czekając na stabilizację układu więzadłowego. Jeśli taka nadmobilność utrzymuje się po 10 r.ż trzeba udać się do lekarza, fizjoterapeuty na badanie. Co się chwali, wielu rodziców zaczyna już wcześniej reagować na pierwsze niepokojące symptomy i wdrażać potrzebne postępowanie fizjoterapeutyczne. Warto z fizjoterapeutą omówić na jakie zajęcia dodatkowe dzieci mogą uczęszczać , jakie sporty będą wskazana a jakich powinny unikać ( gimnastyka artystyczna, balet…)
Wcześnie wdrożona fizjoterapia ma na celu polepszyć napięcie mięśniowe pacjenta, poprawić sensomotorykę i koordynację. Jednak musimy pamiętać i nie dać sobie wmówić, że fizjoterapią poprawimy napięcie więzadłowe. Trzeba powiedzieć to głośno bo niestety wielu rodziców ulega obietnicom – NIE POPRAWIMY NAPIĘCIA WIĘZADEŁ ŻADNYMI ĆWICZENIAMI. Ćwiczeniami możemy zadbać o dobre napięcie mięśniowe i spowodować, że w wieku dorosłym nie będą tak często pojawiały się bóle.
Bez względu na to czy pacjent hipermobilny jest dzieckiem czy osobą dorosłą otrzymuje takie samo zalecenie – codziennie aktywność fizyczna i indywidualnie dobrane ćwiczenia od fizjoterapeuty. Cel jest podobny dla każdego jednak dobór ćwiczeń będzie się różnił rodzajem i intensywnością oraz celowaniem na daną grupę mięśni. Jeśli towarzysząca jest skolioza nie wolno na własną rękę wykonywać ćwiczeń. Codzienne aktywności? Niech to będzie na zmianę spacer, basen, ćwiczenia w domu, ścianka wspinaczkowa, taniec. Ważne! Jeśli Cię boli to nie kładź się tylko się poruszaj.
Mam nadzieję, że przybliżyłam Wam problem hipermobilności. Pamiętajcie, że tak jak wszystko może ona mieć swoje nasilenie. Być może jesteście hipermobilni ale nie w stopniu akrobatycznym :) Ja już wiem, że mam pewne symptomy hipermobilności, choć do tej pory nie zwracałam na to uwagi. Wiem dlaczego tak dobrze celowałam w wyborze zawodu. Ruch jest dla mnie zbawienny. Tyle z prywaty :)
Bardzo się cieszę, że co raz to więcej wiemy na temat tego typu "urody" i jako fizjoterapeuci jesteśmy bardziej świadomi jak pomagać pacjentom, którzy proszą nas o pomoc. Jak widzicie rozwiązaniem dla takich pacjentów nie jest tylko "masażyk" a codzinna aktywność fizyczna.
W razie pytań zapraszam do kontaktu.
Pozdrawiam
mgr Dominika Woźniak
FizjoStrefa Gdańsk
Resekcja części części korzenia prawej, dolnej szóstki od strony policzka. Nie będę pisać na czym polega zabieg bo o tym jest sporo informacji w internecie. Brak jednak szczerych informacji o rekonwalescencji po zabiegu. Oczywiście napisane jest że po zabiegu może występować ból i opuchlizna. Wszystko zależy od strony na jaką się trafi. Słowo może...wydaje mi się zbędne. Niosące złudne nadzieje, że tak nie będzie.
Zabieg resekcji włącznie z szyciem trwał ok 50 minut. Znieczulenie miejscowe (tzn w kilka miejsc dookoła miejsca zabiegowego), ale nie przewodowe. Lekarz stwierdził, że lepiej będzie kontrolować ewentualny ból podczas zabiegu. Czuć wszystko czułam co robił ale nie było bólu. Ja z racji, że temat choćby pobierania krwi kończy się najczęściej słabością i prawie zemdleniem (oczywiście głowa tu steruje)... To samo w momencie cięcia dziąsła jak tylko uświadomiłam sobie, że czuje krew w buzi - zaczynało się robić słabo typowo w kierunku omdlenia. Jednak lekarz od razu zareagował- chwila przerwy, głowa w dół leżanką, nogi do góry i powoli koloryt mi wracał i wracałam do żywych jak to mówią. Potem "głowa" chyba zrozumiała, że jestem pod dobrą opieką i reszta zabiegu bez takich niespodzianek. Zszycie, założenie opatrunku i koniec ok 12:40 dnia 4.09.
Max dobowa dawka ibupromu p. Bólowo i p. zapalnie przez 2 dni, antybiotyk 7 dniowy max dawka dobowa. Niestety moja propozycja by obyło się bez antybiotyku nie została przyjęta. Lekarz wytłumaczył, że jest to tzw" brudna robota". Bez antybiotyku i przy stanie zapalnym wirzchołka korzenia można tylko sobie zaszkodzić i narazić się na infekcje. Jeść dopiero 2- 3h po zabiegu. Gryźć przez 3 dni na drugiej stronie ( możliwość rozejścia szwów). Do wieczora przykładać zimne okłady. Płukać 3 razy na dobę płynem do płukania jamy ustnej (dobry jest Eludril z działaniem p.zapalnym zalecany po zabiegach). Ostrożnie szczotkować zęby, a w okolicy zabiegu tylko z góry (przez pierwsze dni). Pół godziny po zabiegu musiałam zagryzać gazik. Wiec dopiero po pół godziny mogłam wziąć ibuprom 400mg - w moim przypadku zmniejszyło ból. Nie całkowicie ale tak żeby był do zniesienia. Godzinę później antybiotyk i tak z antybiotykiem 4 razy dziennie przez 7 dni
Otwieranie było bolesne i utrudnione, obolała całą warga i spuchnięta (p.rzez ciągłe odciaganie jej podczas zabiegu od łuku zębów, ponadrywane lekko kącik ust i popękane wargi). Jedzenie rozdrobnione i najlepiej z formie pure. Pod koniec dnia postanowiłam okleić prawa cześć rzuchwy w kierunku zniesienia obrzęku.Noc prawie nie przespana w leżeniu w podwyższeniu. Spanie tylko na drugim boku lub na plecach. Ból przy próbie dotknięcia policzka prawego wiec położenie się na nim nie wchodziło w grę.
Opuchnięcie dalej widoczne mimo tejpów. Tejpy ( oklejenie jak na zdjęciu powyżej) chamowały mi ruchy niektóre ale chyba dobrze bo korcilo mnie ciagle sprawdzać czy moge otwierac szczękę i jak bardzo i zadzierałam głowę. A tak one mnie trochę przed tym ograniczaly. Jak widać działają nie tylko przeciw obrzękowo ale i asekuracyjnie.Ibuprom nadal co ok 7h ale już zmniejszyłam do 200. Wszytko zależy od waszego progu bólu działanie przeciwzapalne zalecane do podtrzymywania do 3 doby. Zresztą ja po 1 godzinie bez leku narazie odczuwałam za duży ból. Noc juz bardziej przespana.
3 doba postanowiłam dzień bez tejpów mieć i zobaczyć różnice. Więc po delikatnym odklejeniu tejpów zauważyłam małego siniaka po prawej stronie na granicy żuchwy. Hmm nie wiem co by było czy byłby większy czy bardziej by było spuchnięte gdybym była wieczór i wcześniejszy dzień bez plastrów?
Najgorsza dla mnie czynność to jedzenie i uśmiechanie się. A najbliźsi zapominali o tym i zachowywali się naturalnie chcąc co jakiś czas zażartować próbując polepszyć mi humor. A mnie wtedy ciągną najbardziej szwy. Musze się nauczyć uśmiechać tylko lewym kącickiem ust 😂 ale wszystko się da. Co jakiś czas sprawdzam funkcje mojej żuchwy ale wtedy boli ciągnie i wtedy rozumiem, że jeszcze nie czas na to.
Po to chyba jest ból by nie zrobić sobie krzywdy w okresie rekonwalescencji.
Pod koniec 3 doby uwidocznił się pomarańczowy siniak. Szwy zaczynają mocniej ciągnąć tzn. że tkanki się zabliźniają. Testowałam ile jestem w stanie wytrzymać na jednym ibupromie 200 - wyszło 9 godzin. O 19 musiałam znów wziąć bo ból rozlany calej prawej polowy twarzy się pojawiał i z każda minutą coraz mocniejszy, plusowanie zęba i okolicy i przy rozmowie ból w okolicy szwów. Jedzenie nadal na drugiej stronie - pocięte kawałeczki pokarmu lub puree, jogurt najlepiej.
Poniedziałek wieczór ponowne oklejenie tejpami do zniesienia siniaka i obrzęku.
Wtorek od rana bez środków p bólowych i oklejona tejpami z poniedziałku. Ból jest do zniesienia, uczucie ciągnięcia. Jednak od połowy dnia mam uczucie zdretwienia i mrowienia prawej strony od ust do ucha. Czucie jest ale inne, cały czas w tym miejscu przechodzą prądy po prawej połowie twarzy.
17:00 zdjęcie tejpów. Wiadomo podczas oklejenia tejpami sprawdzenie czucia jest ogroaniczone, jednak odrętwienie i inne uczucie w dotyku da się określić. Po zdjęciu tejpów siniak wydaje się jaśniejszy i wyraźniejszy owal twarzy wraca - zdecydowanie mniejsza opuchlizna. Czucie powierzchowne od razu lepsze jednak znacznie bardziej czuć każdy ruch otwierania buzi - bardziej ciągną szwy. Tkliwość bólowa przy dotyku już bardzo mała, największa pod żuchwą i w okolicy bródki.
Ząb i zęby sąsiadujące na wysokości których są szwy są wrażliwe na ucisk. Co ciekawe pobolewają też zęby trzonowe w górnej części prawej strony szczęki. Nadal dziś jeszcze jem po drugiej stronie.Cały czas wrażliwa jest poraniona śluzówka ust i policzka. Przy każdym ruchu dają o sobie znać w postaci pieczenia i dyskomfortu.
2 godziny bez tejpów i znów musiałam wymyśleć inny kierunek pomocy sobie bo zaczęła mi drętwieć - przechodziły jakby prądy do dolnej wargi.
Więc teraz oklejenie w kierunku drętwienia i prądów przechodzących od policzka do prawej strony warg. Drętwienie i tzw prądy mocno się dawały we znaki. Po nowym oklejeniu (v) drętwienie się zmniejszyło kosztem mniejszego zakresu otwierania buzi i lekko bardziej było czuć szwy. Ale ważne że nie ma tych prądów.
Pod względem bólowym były bardziej znośne, przez kolejną miałam jeszcze asekuracyjnie ten tejp bo lekko drętwienie wargi wracało. Gdy już mogłam bardziej dotykać okolicy stosowałam lekkie masaże w kierunky drenażu limfatycznego, klawiterapię. Przy piątej dobie zaczęły się tak jakby bóle wewnątrzne zęba? kości? (dalszy stan zapalny który goi tkanki) ale z czasem ustępowały. Być może gdybym nadal od 3 dobry brała NLPZ to pewnie nawet bym tego nie czuła. Jednak jako praktyk chciałam wiedzieć JAK TO JEST. Poza tym nie można cały czas jechać na lekach. Bo sam antybiotyk robi swoje. No i po nim chyba odczuwałam największe osłabienie.
Dziś jak przedstawiam Wam swój pamiętnik jest 13.09. Nie powiem, że nic już nie czuję i już jest super. Jednak mam już pełen zakres otwierania szczęki - bezbolesny. Jak sprawdzam różne ruchy warg lub się uśmiecham to czuje miejsce szycia, jest ono nadal jeszcze osłabione i tkliwe. Co jakiś czas podczas dotyku dolnej wargi lekkie prądy przejdą. Z tego co zdążyłam się dowiedzieć jest to efekt tworzącgo wewnętrznie się krwiaka, a nie uszkodzenia nerwu ( bo szukając w internecie pewnie na to się natkniecie) bo operacja przebiegała zdala od niego. Więc dalej w tym kierunku trzeba nad tym pracować. Puki co mogę jeść już na tej stronie, nie jest to bolesne. Na tę chwilę oceniamy z lekarzem, że zabieg się udał. Jednak pewność można mieć dopiero za jakiś czas... Co do pełnego czasu rekonwalescencji trzeba czekać ok 6 miesięcy, a nawet dłużej - dopiero, aż miejsce w kości się wypełni. Przez ten czas warto być pod stała kontrolą lekarza i fizjoterapeuty i być dobrej myśli.
Szczęka zaczyna przypominać moją :)
Sama jestem ciekawa ile jeszcze pracy mnie czeka po tym zabiegu. Na pewno praca z wewnątrzną blizną, z czuciem ( nerw twarzowy), z dysbalansem mięśniowym, który się stworzył poprzez wymuszone pozycje przeciwbólowe itp.
Reasumując - jestem pewna, że moja wiedza fizjoterapeutyczna pomogła mi w rekonwalescencji. Największą pomocą okazał się kinesiotaping i drenaż limfatyczny. Warto by plastry zakładała osoba która się zna - za mocno naciągnięty, da efekt odwrotny. Musimy też wiedzieć na jakim etapie i po co to stosujemy. Ta wiedza, która się z Wami podzieliłam mam nadzieję, że uspokoi Was jeśli bedziecie przechodzić taki czas po stomatologicznym zabiegu chirurgicznym. Ja byłam gotowa po weekendzie wrócić do pracy. Rzeczywistość jest taka, że wracam po tygodniu. Ja ze znikomą wiedzą (internet piszący o moim zabiegu) teraz wiem jak to wygląda. Każda nowa rzecz jaka się pojawiała z dnia na dzień mnie niepokoiła - teraz ja i Wy wiecie, że to naturalny proces jaki trzeba przejść. Myślę, że nauczyłam się pokory do własnego organizmu, zrozumienia istoty bólu i potrzeby odpoczynku. Mimo iż zastosowałam wszelkie możliwe znane mi metody przyspieszania regeneracji to wiem już, że nie przeskoczę potrzeby czasu. Czas w tym wypadku na prawdę leczy rany. Jest to dodatkowe doświadczenie zdobyte na samej sobie by jeszcze trafniej i szybciej pomagać Wam!
Narzędzie o które pytaliście, widoczne na zdjęciu to klawiki. Do czego ich używam? Dlaczego nazwałam ten rodzaj pracy klawiterapią fizjoterapeutyczną (nazwa dowolna)? Jak działają oraz komu jestem w stanie nimi pomóc? Co pacjent czuje podczas terapii? O tym wyjaśnienie w tym artykule.
Od jakiegoś czasu słyszy się o pinoterapii. Nazwa wymyślona przez mgr Struzika który stworzył nazwę dla gwoździ – piny i dla terapii - pinoterapia. Pinoterapia – czyli metoda wymyślona przez Dr Składowskiego zawiera w sobie jeszcze inne rodzaje narzędzi, które się wykorzystuje np. katy. Ja z racji iż nie przeprowadzam pinoterapii wg metodologii stworzonej przez Dr Składowskiego swoją metodę nazwałam KLAWITERAPIĄ FIZJOTERAPEUTYCZNĄ.
Jak chcecie możecie sobie nazwać ją jak tylko chcecie nie ma to dla mnie znaczenia. Jednak ważne jest, że ja tych klawików używam jako dodatek do terapii jaką jest fizjoterapia. Dlatego w tym artykule nie skupiam się na zapoznaniu Was z tym czym jest pinoterapia. O tym jest już coraz to więcej artykułów w internecie.
Klawiki swoją nazwę wzięły od łacińskiego słowa klawus. Inna nazwa z jaką można się spotkać to klawipresura mająca powiązanie z refleksoterapią i oddziaływaniem na drodze odruchowej.
Pierwszy raz z klawikami spotkałam się około 2014 roku czyli trochę wcześniej niż w świecie fizjoterapii Polskiej ( ok 2016 roku) pojawiła się metoda pinoterapii. Nie wnikam w zagranicę, tam wszystko wcześniej i szybiej odkrywają. Nie zagłębiajmy się czemu ;) W swoim gabinecie klawiki stosuję od 2015 roku a dopiero teraz po obserwacjach z używania ich podczas terapii postanowiłam napisać. Jak uważam i wielu specjalistów się pod tym podpisze, że nie warto od razu, po krótkim czasie stosowania jakiejś metody skreślać jej ani wynosić na podium. Mamy tendencję by od razu oceniać i ulegać modzie jaka pojawi się w fizjoterapii. W każdym zawodzie chyba tak jest, że jest zachłyśnięcie nowością a potem zaczynają opadać emocje do czasu aż pojawi się kolejna itd. Ktoś coś wymyśli i gabinet fizjoterapii od razu wrzuca do swojej oferty…czy działa, czy nie jest to nowość i stosuje. Pytanie czy pacjent na tym traci czy zyskuje?? Eh sama się na tym łapię ..ale potem analizuję i decyduję czy warto i czy w mojej praktyce to się przyda. Ja uważam, że zanim wydam opinię ( być może dla innych błędną) to muszę to w różnych sytuacjach sprawdzić. Dlatego na tę chwilę nie zdecydowałam się poszerzyć wiedzy o kompletny kurs pinoterapii. Skoro nie opieram swojej wiedzy na nauce u Dr Składowskiego to na czym? Swoją drogą On tez przecież podpatrywał i wykorzystywał w swojej nazwanej metodzie.
Otóż pierwszy raz spotkałam się z klawiterapią interesując się ok 5 lat temu medycyną niekonwencjonalną, leczeniem holistycznym i homeopatią. Gdzieś przewinął się temat klawiterapi. Postanowiłam zbadać źródło i znalazłam, że twórcą klawiterapii zwanej inaczej klawikoterapią jest psycholog Dr Ferdynand Barbasiewicz. To tylko tytuł ale wiedza o wiele bardziej szeroka i ciekawa. To co należy podkreślić czytając wszystkie jego książki, słuchając konferencji itp. stwierdzić trzeba, że to wszystko ma sens. Jego stworzona terapia działając na ciało działa na psychikę. Jest to już od kilku lat udowodnione badaniami, że myślenie wpływa na ciało i na odwrót. Wśród efektów jakie uzyskuje się lecząc klawikami Dr F. Barbasiewicz ukazuje cudowne ozdrowienia nawet z bardzo ciężkich chorób jakim nie pomogła medycyna konwencjonalna. Oczywiście ja dość sceptycznie podchodzę do cudownego uzdrawiającego działania klawików o których mówi Dr F.Barbasiewicz w swoich wywiadach -typu leczenie nowotworów itd. Nikt z mojego otoczenia nie był tym leczony na raka więc mogę tak podejść sceptycznie. Co nie znaczy, że komuś nie pomaga. Ta sama sytuacja tu co z pinoterapią – o szerszych aspektach działania nie będę pisać.
MOJE ZASTOSOWANIE KLAWIKÓW – PINÓW
Zainteresowało mnie działanie klawików na drodze odruchowej i rozluźnianie mięśni poprzez różnego rodzaju działanie tych gwoździ.
Najpierw gwożdzie przetestowałam na sobie. Pierwsze wrażenie - ała kłuje ;). Zastanowiłam się jak to odbiorą pacjenci. Kilka lat temu gdy wprowadzałam klawiki do terapii tak naprawdę testowałam na pacjentach co działa a co nie. Dla nich to była nowość - chcieli. Każdy przecież jest inny, ma inną wrażliwość, inny próg bólu itp. Sprawdzałam efekty zastosowanej terapii tkankowej ( masaż, terapia manualna, ćwiczenia itp) a jak pacjent miał czas to poza czasem wizyty próbowaliśmy polepszyć jeszcze efekt klawiterapią. Tylko tą moją jak podkreślam. Pinoterapia wyróżnia 5 takich typów ludzi na podstawie tego tworzy leczenie. Ja się na tym nie opieram, nie jest to mój cel. Nie będę na tej podstawie Was kwalifikować do leczenia i nie będę o to pytać. Mój główny cel to rozluźnienie napiętych tkanek i uwrażliwienie układu nerwowego. Szczegóły będą dalej. W pinoterapii niektóre zabiegi przeprowadzene są ponad progiem bólu pacjenta. W różnych dostępnych materiałach medialnych można zauważyć, że Dr Barbasiewicz też z dużą siłą i ponad progiem bólowym pacjenta pracuje. Często pacjent słyszy – „ Musisz to wytrzymać”. Niekiedy skręca się z bólu, krzyczy. Takie coś nie dla mnie, ja tak nie lubię pracować. Ja terapię przeprowadzam z większą ostrożnością i mniejszą siła Uważam że można pomóc pacjentowi nie koniecznie dawkując mu wysoki poziom bólu. Przecież taki ma poza gabinetem to po co jeszcze na terapii? Jest to w jakiś sposób tłumaczone. Ja w oparciu o przeprowadzone badania i zdobytą dotąd wiedzę, obserwację pacjentów, postanowiłam działać inaczej. To znaczy:
1) praca na granicy bólu
2)Nie ma, że musi boleć i pacjent musi znieść bo będzie lepszy efekt (badania temu przeczą)
3) używanie klawików wyłącznie w celu poprawy ruchomości lub zmniejszenia napięcia mięśniowego, poprawy przewodnictwa nerwowego, zmniejszenia bólu miejscowego.
4)Nie interesuje mnie czy ten ból macie powodu jakiejś traumy, nie przepracowanych emocji, zablokowanych czar itp. - mnie interesuje problem tkankowy. Dlatego nie bójcie się o nic takiego nie pytam wprowadzając w zakłopotanie.
5) jeśli coś mentalnie się odblokuje sami powiecie ale to nie był mój cel (czasem pacjenci zaczynają się śmiać, niektórzy płakać[traumy] to wszystko działanie odruchowej ale jak najbardziej prawidłowe). Zaznaczam - przy okazji i nie u każdego.
Nie zaprzeczam, że na drodze odruchowej dzięki pracy na różnych obszarach ciała, które tego potrzebują wspomogę poprawę zdrowia psychicznego czy poprawię inne funkcje typu oddech czy perystaltyka jelit. Jednak jak po raz kolejny podkreślam nie to jest moim celem jako fizjoterapeuty. Mój główny cel to odzyskać właściwą ruchomość kręgosłupa, stawów, doprowadzić do właściwego napięcia mięśniowego - bo fizjoterapia to leczenie ruchem. Oczywiście nie oznacza to że nakładam klapki na oczy i nie widzę nic szerzej. Wszystko zależy od pacjenta, od jego tzw. mapy ciała, od tego jakie ma oczekiwania, co z nim się dzieje czy przychodzi z dodatkowym bólem głowy czy nie. Wtedy z wszelka ostrożnością stosuje różne wskazówki Dr Barbasiewicza. Czesem wykraczają one poza czystą wiedzę fizjoterapetyczną właśnie łącząc się z totalną biologią ( bardzo szeroka wiedza) ale o tym informuję pacjenta – czy chce się zająć czymś co nie jest strikte problemem fizjoterapeutycznym - bo to jest jego czas. Ja chcę ten czas wykorzystać najlepiej i w nakreślonym pacjentowi kierunku. Jeśli coś mnie niepokoi i z kierunku tego zbaczam zawsze informuję. Jeśli pacjent chce dodatkowej pomocy a ja myślę, że mogę mu pomóc to nie odmawiam.
Przykład z dzisiaj: Na wizytę umówiony był pacjent z bólem kręgosłupa przyszedł na terapię związaną głównie z dyskopatią lędźwiową. Jednak podczas wywiadu widać było, że jakiś był pobudzony, drażliwy i przyznał się, że chyba na zmianę pogody boli go głowa i skronie. Jak się okazało bardzo miał pospinane mięśnie odcinka szyjnego i czepiec ( owłosiona część głowy) ściśnięty ze słabą przesuwalnością powięzi czaszki. W 10 minut na sam koniec terapii w której celem było leczenie kręgosłupa lędźwiowego udało się pacjentowi pomóc i zmniejszyć pulsujące bóle głowy. Wiecie jaka była jego reakcja widząc klawiki i słuchając mojego wyjaśnienia dotyczącego ich zastosowania? – „ Pani jak to ma pomóc to nawet mogę poduszkę zagryść i krzyczeć” . Oczywiście aż tak źle nie było. Pacjent był wdzięczny za całościowe podejście do problemu. W jego przypadku udało się pomóc bo problem był ewidentnie spięciowy. Oczywiście mogłam skupić się tylko na odcinku lędżwiowym. W końcu z tym przyeszedł pacjent. Od jakiegoś czasu uczę się pacjenta widzieć całościowo więc zostasowałam to i tu. Skoro myślę, że mogę pomóc i mam do tego wiedzę i praktykę to czemu nie? Czy gdyby to była prawdziwa migrena? Nie wiem...
Ta krótka historia może wskazywać, że tak…ale spojrzyjmy szerzej.
Kilkuletnie przykłady różnych problemów u jednych z momentalnymi, u innych z nieco dłuższym efektem terapii pokazują, że ten rodzaj klawiterapii daje pozytywne efekty.
Czy tylko klawiterapii mogę przypisać takie dobre efekty terapeutyczne? - Nie. Ponieważ nie stosuję klawiterapii jako jedyną metodę leczniczą. Oczywiście po jej zastosowaniu widać miejscową poprawę. Kiedyś rzeczywiście można było przyjść tylko na to jako pojedynczy zabieg ( pamiętacie jak napisałam o inspiracji czymś nowym?). Im więcej pracuję tym pracuję lżej. Teraz nie ma w ofercie usług klawiterapii fizjoterapeutycznej jako wyszczególnionego zabiegu. W większości metod ja je łączę. Jeśli chodzi o klawiterapie fizjoterapeutyczną to stosuję ją najczęściej pod koniec terapii, jeśli uznam, że warto. Dlaczego? Bo nie jest to przyjemny zabieg. Co prawda wprawna a nawet nie wprawna ręka nie przerwie ciągłości skóry pacjenta -jak igła. Nie powinny pojawić się zakrwawienia. Jednak jeśli skóra jest wyjątkowo cienka, to raz mi się zdarzyło, że pacjentka miała delikatne krwawienie włośniczkowe. Pacjent czuje kłucie, niektórzy mogą czuć łaskotki, inni drapanie (mimo iż nie drapiemy). W miejscu problematycznym odczuwane jest pieczenie, palenie powierzchowne albo głębokie. Czasem warto 10 min się przemęczyć i poczuć ulgę. Ci którym udało mi się pomóc mogą to potwierdzić.
Przed przystąpieniem do zabiegu zawsze Wam proponuję i pokazuję, mniej więcej wyjaśniam to co zostało napisane. Nie ma czegoś takiego, że każdy ma to mieć. Jeśli nie chcesz nie używamy. Jeśli się boisz igieł to nie znaczy, że klawiki nie są dla ciebie. Już nie jeden anty igłowiec miał klawiki i było ok. Na pewno klawików nie użyję bez twojej zgody z zaskoczenia. Zaskoczenie to jest na waszej twarzy jak je pokazuję pierwszy raz:)
-głównie w bólach kręgosłupa wynikających ze wzmożonego napięcia mięśniowego
-bóle barku, stawu skokowego (po skręceniu)
-praca ze starymi bliznami
- migreny bóle głowy pochodzenia szyjnego
-przewlekły stres - spowodowany napięciem mięśniowym
-rwa kulszową
-zwalczanie obrzęków- okolice miednicy, łydki
-skoliozy u dorosłych, u dzieci za zgodą rodziców, dzieci nie młodsze niż 7 rok życia.
-inne przypadki jakie się pojawią też jeśli analiza wskaże, że ta terapia może pomóc.
Szkoda by było by zawód fizjoterapeuty zaczął się kojarzyć z różnymi terapiami holistycznymi i pacjent tak naprawdę nie do końca już będzie wiedział do kogo tak naprawdę idzie i czego może się spodziewać. Nie było by dobrze jeśli nasz zawód zaczął by się kojarzyć niektórym z szamaństwem, bioenergoterapią, czy nacinaniem skóry wykorzystując upływ krwi, pijawki, bańki, wbijaniem igieł itp. Niestety w niektórych przypadkach tak się dzieje i to zmartwienie dociera do mnie z ust pacjentów. Mimo iż jest informacja jakie terapie są stosowane to pacjenci przed wizytą pytają czy to bardzo będzie bolało, czy będę miał siniaki?? Ja robię wielkie oczy ale wiem o co chodzi. Pacjent sie boi jak sie naczytał albo na sobie odczuł różne terapie. Czytając różne blogi i widząc instagramy niektórych "fizjoterapeutów" mam podobne odczucia. Mam nadzieje, że fizjoterapeuci zostaną fizjoterapeutami.
Jeśli ktoś chce pracować jako "uzdrowiciel" niech nazwie się inaczej - wtedy pacjent wie, że np. idzie do terapeuty holistycznego lub do terapeuty naturalnego itp. No i tam już różne rzeczy są wykorzystywane. Bo nie mówię, wielu osobom takie metody leczenia niekonwencjonalnego pomagają ale nie jest to już fizjoterapia. Przynajmniej czego innego związanego z tym zawodem mnie uczono. Czy szybko to się zmieni? Zobaczymy...